piątek, 18 kwietnia 2008

TUNEZJA część czwarta - Sahara i południe





























Po krótkim pobycie na południu Tunezji czujemy lekki niedosyt. Jeśli mielibyśmy kiedykolwiek wracać do tego kraju, to na pewno wybralibyśmy dłuższy pobyt tylko i wyłącznie połączony z dokładnym zwiedzaniem Sahary i okolic. Dla mnie najlepszym sposobem podróżowania po pustyni były jeepy, Marcin na wielbłądzie jeździł tak, jakby się w takim siodle urodził, przewodził całej naszej karawanie, a miejscowi wołali na niego „Alibaba”, dla mnie natomiast wchodzenie i schodzenie z wielbłąda było mało komfortowe i nie chciałabym spędzić tygodnia w siodle, choć spać na piaskach Sahary pod gołym niebem usianym gwiazdami brzmi zachęcająco.

Co takiego jest na południu Tunezji, że mimo jej surowego krajobrazu zachwyca? Głównie to: morze złotego piasku na Saharze, stepy, oazy górskie, Matmata (podziemne jaskinie zamieszkałe przez Berberów), Douz (brama Sahary), Chott El Jerid (największe wyschnięte słone jezioro Afryki), Góry Atlasu Saharyjskiego oraz ksary. Można tu spotkać wszystkie trzy najważniejsze rodzaje pustyni: kamienistą (hamada), żwirową (sarir) i piaszczystą (erg).

Tunezja, a szczególnie południe kraju, służyło jako sceneria do wielu filmów, m.in. do "Gwiezdnych wojen". Anegdota głosi, że George Lucas, wylegując się na plaży podczas wakacji w Tunezji, wpadł na pomysł, iż akcja jego kolejnego filmu będzie się rozgrywać właśnie tam. Nietrudno to zrozumieć: w krajobrazie okolic jest coś surrealistycznego, co przywodzi myśl o zdjęciach powierzchni Księżyca.

Szczególnie warta pobytu jest Matmata, która składa się z dużej części z wykopanych dołów ziemnych - jest to dobra ochrona w letnie upały i podczas surowych zimnych wiatrów. To jedyne miejsce w Tunezji, gdzie „żywi żyją pod umarłymi”. Prawie połowa z 700 podziemnych domostw w Matmacie jest wciąż zamieszkana. Niektóre z nich turyści tak zadeptali, że zostały ogrodzone drutem kolczastym. Trzy największe podziemne zespoły jaskiń zostały w latach sześćdziesiątych zamienione na hotele- są ciekawym miejscem do odwiedzenia. Z lotu ptaka Matmata przypomina ląd podziurawiony podwórkami-studniami. Na ścianie domu Luka Skywalkera, który został zmieniony na hotel Sidi Driss z restauracją zauważyliśmy wyblakły od słońca polski plakat z filmu i wiele innych podniszczonych elementów scenografii.

Drugie miejsce, które niesłychanie nas zachwyciło to niezwykły fenomen przyrodniczy, jakim jest Szott el-Dżerid – największe na Saharze słone jezioro o powierzchni aż 5200 kilometrów kwadratowych. Szczególnie że odwiedziliśmy go przed wschodem słońca, dlatego zrobiło na nas wrażenie, jakbyśmy byli na wielkiej tafli lodowej, gdzieś na Antarktydzie, a nie w samym środku Sahary. Na kilkucentymetrowych mieliznach połyskują kryształy soli, które tworzą fantastyczne, bajkowe miraże. Przez środek prowadzi prosta jak strzała, asfaltowa droga. Po opadach szott zamienia się w słone rozlewisko, wypełnione wodą, która na skutek rozpuszczania minerałów może przybierać przeróżne zabarwienia, czasami bywa karminowo-czerwony, choć niestety nie trafiliśmy na taki jego odcień.

W dawnych czasach wędrówka przez szott była ryzykowna, gdyż nagły deszcz w krótkim czasie zamieniał go w śmiertelną pułapkę i wiele karawan ginęło na słonym jeziorze. Pośrodku wielokilometrowego przejazdu stoją kramy z pamiątkami, gdzie można kupić między innymi słynne róże pustyni lub zobaczyć niezwykle ciekawie pomalowane toalety.

Po drodze zobaczyliśmy słynną skałę zwaną "szyją wielbłąda" oraz poczuliśmy adrenalinę jadąc po wydmach jeepami, trasą słynnego rajdu Paryż-Dakar. Wszędzie naokoło świeciła się mika, co sprawiało nieco nierealistyczne wrażenie. Pod koniec trasy dotarliśmy do Chebiki - uroczego zakątka zieleni oazy górskiej ukrytego między surowymi masywami gór Atlasu. To miejsce gdzie łączy się surowość pustyni i mistykę gór skalistych. Wszystko to dodatkowo wzbogacone wodospadami oraz bujnie rosnącymi palmami daktylowymi. Jednak ilość turystów w tym miejscu nieco nas przytłoczyła, a warunki sanitarne pozostawiają wiele do życzenia.

Z chęcią byśmy tam wrócili, aby dokładniej wczuć się w klimat pustyni i zobaczyć więcej oaz i ksarów.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Jak znajomo wszystko wygląda :) - odwiedzaliśmy dokładnie te same miejsca, tylko w innej kolejności.
Dodam tylko, że polecam jeżdżenie stopem w Tunezji - najtaniej. Najbardziej uprzejmi są kierowcy tirów nie mówiący w ogóle po angielsku

BW PHOTOGRAPHY pisze...

Nea dzięki. My głównie podróżowaliśmy pociągami i busami. Nawet nie myśleliśmy, aby złapać tam stopa - raczej spodziewalibyśmy się dowiezienia do jakiegoś sklepu Kuzyna niż na miejsce, o które prosilibyśmy :)...